I. Sklep Lajba Zajdlica
2022/03/08
Żydowski Konin zniknął. Wśród mieszkańców zniknęła też praktycznie pamięć o nim. O ludziach, którzy przez kilka stuleci tworzyli to miasto razem z etnicznymi Polakami i z przedstawicielami kilku innych mniejszości. Zostaliśmy odcięci od pamięci. Może sami się od niej odcięliśmy.
Moja rodzina przyprowadziła się do Konina na początku lat 80. Chodząc na lekcje do I LO, codziennie mijałam synagogę. Nie wiem, czy u uczniów wzbudzała ona jakieś szczególne refleksje. Była tam i tyle. W szkole nikt nawet nie wspominał o konińskich Żydach, o tym, że przed wojną było w Koninie żydowskie gimnazjum.
W innych miejscowościach było podobnie. Wiedzieliśmy, że byli. Mijaliśmy ruiny bożnic. Współczuliśmy im. Ale nie chodziliśmy po ulicach z myślą, że oni też tu chodzili. Nie wchodziliśmy do przedwojennych domów z myślą, że oni tu mieszkali. Że tu mieli swoje sklepy, targi. Ta pamięć zniknęła. Pomógł ją zabić antysemityzm. I coś jeszcze. Być może niezwykła skłonność ludzi do zapominania, o której pisał Mircea Eliade.
W połowie lat 90. dowiedziałam się, że w Wielkiej Brytanii ukazała się książka Theo Richmonda, „Uporczywe echo”. Powiedziano mi, że jest ona niezwykle popularna w Izraelu, ponieważ mieszka tam spora grupa potomków konińskich Żydów. Dopiero dzięki tej książce do wielu ludzi dotarł fakt – a wielu innym się przypomniało – że Konin był miastem, w którym społeczność żydowska była tak liczna. Dzięki tej książce dowiedzieliśmy się też, że pamięć ludzi, którzy wspominali żydowski Konin została zachowana.
Czy możliwe jest, żebyśmy przypominali sobie o naszych nie-tak-dawnych-sąsiadach nie tylko czytając książki o nich, ale chodząc po ulicach, wchodząc do kamienic, przechodząc przez Plac Zamkowy? Żebyśmy przypomnieli sobie, gdzie była olejarnia, tartak, gdzie mieszkał rabin? I już nie zapomnieli?
Projekt „Żydowski Konin – moje miejsce na mapie” to projekt, który będzie trwał tylko trzy miesiące. Będziemy słuchać historii ludzi, którzy zachowali pamięć o konińskich Żydach. Udostępnimy zdjęcia miejsc, które ich przypominają. Na mapie miasta zaznaczymy te miejsca, które były ważne dla społeczności żydowskiej przed wojną. Nasz projekt to tylko muśnięcie zbiorowej pamięci. Ale czasem muśnięcie wystarczy, by kogoś obudzić.
Przy ulicy Dąbrowskiego 20 jest kamienica. Przed wojną był w niej sklep, którego właścicielem był Żyd. Wysoko nad zamurowanymi drzwiami widoczny jest jeszcze szyld: „Sklep spożywczy. Lajb Zajdlic”. Powiedział mi o tym Damian Kruczkowski, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej. Jak chyba zdecydowana większość mieszkańców Konina, nie miałam zielonego pojęcia, że ten napis przetrwał. Szyld jest słabo widoczny, słowa ledwo się przebijają przez warstwę farby. Są zamazane jak nasza pamięć.
Z pomocą przyjaciół, znajomych i znajomych znajomych zaczynam się z nią mierzyć.
– Moja mama urodziła się w domu stojącym przy ulicy Żydowskiej [obecnie Targowej] – mówi Dorota. – Miała 14 lat, gdy Niemcy ich stamtąd wysiedlili. Miała wiele żydowskich koleżanek. Przychodziły do niej na Boże Narodzenie. Dostawała od nich słodycze za to, żeby mogły popatrzeć na choinkę. Rodzina mojej mamy była biedna i moja babcia pracowała u dobrze sytuowanych Żydów.
Siedzimy w domu mojej koleżanki. Pytam ją o wspomnienia jej nieżyjącej już mamy. Pamiętam, że kiedy zachorowała i traciła pamięć, często jej się wydawało, że jest w przedwojennym Koninie. Czasem nie poznawała rodziny, ale dokładnie pamiętała nazwiska ludzi, którzy przed wojną byli jej sąsiadami.
– Mama pamiętała żydowski Konin z niezwykłą dokładnością. Kiedy przetłumaczono książkę Richmonda i mama zaczęła ją czytać, okazało się, że porusza się bezbłędnie po opisywanym w „Uporczywym echu” świecie. Znała chyba wszystkie przywoływane tam osoby. To był jej świat. To byli jej znajomi. Do końca życia wspominała żydowskie koleżanki. Także sytuację, kiedy przyszły do niej przed wyjazdem do getta. Bała się wtedy podejść do okna, żeby się z nimi pożegnać. Myślała, że ją też mogą zabrać. Do końca życia miała z tego powodu wyrzuty sumienia.
Mamie mojej koleżanki żydowskość kojarzyła się z solidnością, z tym, co było utrwalone tradycją, dobre i cenne. W jej domu, żydowski Konin przetrwał w smakach i potrawach. We wspomnieniu matki, z którą nie zdążyły spisać historii o żydowskim mieście jej dzieciństwa.
zdjęcie: Anna Małkowicz
zdjęcie: Magdalena Krysińska-Kałużna
Schody wewnątrz kamienicy przy ulicy Dąbrowskiego.
Zdjęcie: Magdalena Krysińska-Kałużna
#Energialudzi #Konin_Tu_płynie_energia