KONin zwijaj. Wy – my.
2016/04/02
O polis, starożytne, greckie państwa-miasta ich obywatele troszczyli się z religijnym wręcz zapałem. Każdy wolny obywatel mógł wyrazić na ich agorach (głównych placach) swoje zdanie, niekiedy nawet w ostrej formie. W Koninie agory nie ma, naszą agorę (Plac, nomem omen, Wolności) zamieniono w Strefę Płatnego Parkowania, na szczęście mamy internet i jako, że nie jestem niewolnikiem, potraktuję internet jako moją agorę, bo troszczę się o moje miasto i wszystkich równie zainteresowanych zachęcam też, żeby na niej stanęli i przemówili.
Sporo czytam o innych miastach. O tych lepszych, gorszych. Czytam i porównuję je z Koninem. Trafiłem wczoraj na opis, który z drobnymi poprawkami, mógłby być opisem Koninem. To felieton o Elblągu Zespół maltretowanego miasta, a w nim autor, Edward Sumski, porównuje wyborców do maltretowanych żon: Bita i maltretowana żona wg. specjalistów ma osobowość charakteryzującą się biernością, skłonnością do masochizmu, czy depresyjnością. Pasuje jak ulał do mieszkańców Elblaga. Tak jak bite żony bronią swoich oprawców, tak elblążanie co cztery lata udzielają poparcia tym samym ludziom. Żyjemy w tym mieście jak w starym, zatęchłym mieszkaniu z wiecznie zamkniętymi oknami i zasłoniętymi kotarami. Przyzwyczailiśmy się to takiej sytuacji, bo „po co”, bo „nie mam czasu”, bo „się nie interesuję”, bo „to i tak nic nie da”. Okna trzeba otworzyć, wpuścić trochę słońca i świeżości, wyrzucić stare śmieci walające się po kątach i wytrzepać dywany oraz wymieść wszystko to, co przez lata zamiatali pod nie kolejni gospodarze. Autor zapomniał wspomnieć jednak o żonach, które nie zgadzają się na maltretowanie. Są może w mniejszości, ale jednak istnieją. „Stają okoniem”, walczą o równe traktowanie, chcą mieć wpływ na swoje życie. Takich ludzi sporo w Koninie. To w języku władzy – oszołomy. Stop, wróć! Władzy „Władzy” – tak to należy pisać, w cudzysłowie, bo zdążyłem się przekonać, że mówienie o nich władza po jakimś czasie powoduje uderzenie sodówki do głowy.
Mam nadzieję, że Wy też to czytacie. Tak, Wy – z tymi bąbelkami przeświadczenia o własnej genialności w swoich mózgach. Jeszcze nie tak dawno tego nie pokazywaliście. Nie pokazywaliście, bo zbliżały się wybory. Teraz idziecie po bandzie. Nie oglądacie się na nic, nie zważacie na nasze potrzeby, nie interesuje Was to, że my też powinniśmy mieć wpływ na Wasze decyzje, że to mają być wspólne decyzje. To, że wygraliście wybory nie czyni z Was elity tego miasta. Na elitę głosowałoby 10 tys. wyborców, a nie 200-300 osób, prawda? Po prostu większość z Was miała bardziej kolorowe plakaty, złożyła większe obietnice wyborcze i wygrała. A teraz co? Nic. Marazm. Nie tylko miasta, ale i Wasz. Zapominacie, że my też się troszczymy o nasze miasto. Może nawet nie zapominacie, tylko nie dajecie nam do tego prawa. Pragniecie zachwytu klakierów nad Waszymi wielkopomnymi dziełami. Wracając do analogii ze starożytnością – gdy Rzym chylił się ku upadkowi tam też stawiano nowe pomniki, cyrki. Postawiono nawet pierwszy supermarket w historii – Halę Trajana. U nas takich Hal Trajana więcej niż w Rzymie (mimo, że miasto zdecydowanie mniejsze), cyrk nieustanny (tramwaj wodny, który się rozpadł po dwóch miesiącach), z pomnikami różnymi też nas nie oszczędzacie.
Najbardziej boli mnie to co się dzieje z publiczną przestrzenią, która jakoby jest wspólna. To dobrze zagospodarowana przestrzeń publiczna tworzy klimat miasta, to dobrze zagospodarowana przestrzeń publiczna powoduje, że mieszkańcom chce się wychodzić, nawiązywać kontakty, tworzyć oddolne inicjatywy, które mają zdolność wpływania na rozwój miasta. A może Wam chodzi o to żeby każdy zamknął się w swoich czterech ścianach, bo zorganizowanych struktur nie jesteście w stanie kontrolować w żaden sposób? Hm… to ma sens, teraz mi to przyszło do głowy. Dlatego więc gwałcicie przestrzeń publiczna na wszystkie sposoby: budynek na Wodnej, który, jak obiecaliście miał się komponować ze Starówką, obok niego posąg króla jak z XIX wieku, próbujecie też uwalić, nie zważając na nic, betonowy 10-metrowy klocek w kształcie krzyża na Zatorzu, etc. Zapytam z ciekawości – wywołujecie w ten sposób tematy zastępcze – nikt Was wtedy nie pyta o Wasze nierealne wyborcze obietnice? A może macie przeświadczenie, że miasto jest Wasze, że jesteście udzielnymi władcami, że możecie w nim wszystko na swoją modłę i wg. swoich (nie zawsze dobrych) gustów? Sycicie oczy projektami tworzonymi taśmowo przez jednego z radnych, na chama próbujecie je realizować, zapominając przy tym, że w Koninie jest dużo zdolnych ludzi, którzy potrafią lepiej, którzy liznęli zdecydowanie więcej świata i różnych idei, maja tylko jedna zasadniczą w Waszych oczach wadę – nie są swoi. Swoi w najgorszym rozumieniu tego słowa – nie jesteście z nimi po imieniu, nie spotykacie ich na miejskich imprezach, nie wyznają Waszych wartości, nie są w Waszych partiach, nie chcą być „maltretowanymi żonami”, znają swoje prawa. Z takimi po prostu nie dyskutujecie. O takich oszołomach z pogardliwym uśmiechem wypowiadacie się: niech wystartują w wyborach, niech się z nami zmierzą. Zapominacie, że nie dla wszystkich szczytem marzeń jest bycie radnym, prezydentem, urzędnikiem. Zapominacie też, ze nie jesteście sami w tym mieście. Pisał o tym lata temu, ówczesny prezes Akcji Konin, w felietonie Patrzę na Konin : Musimy zacząć rozmawiać, by urzędnicy zrozumieli, że nie są sami. Żeby zrozumieli, że po drugiej stronie stoi partner i obywatel. Że razem zobaczymy więcej. Mieszkańcy chcą włączać się do dbania i budowania naszego wspólnego domu,Konina. Że to nie atak, a wyciągniecie ręki. Wierzyłem wtedy, że to ma sens. Teraz już nie mam złudzeń – zaproszeń do dyskusji, nie tylko od Akcji Konin, było sporo. Wy z tego nie skorzystaliście nigdy, dlatego wydaje mi się, że Waszym hasłem jest KONin zwijaj. A do tego my nie możemy i nie chcemy dopuścić. Dlatego Wy musicie nas wysłuchać – zacznijmy od spraw świeżych, dotyczących przestrzeni publicznej – najpierw o krzyżu na Zatorzu – to nie jest przecież temat religijny (chociaż próbujecie temu dyskursowi nadać taki własnie kształt), potem porozmawiajcie z mieszkańcami o najbardziej ohydnym projekcie jaki mi przyszło zobaczyć ( to oczywiście moje subiektywne odczucie) – projekcie Faraparku przy kościele pw. św. Bartłomieja. Dzięki dyskusji na ten temat mamy szanse nie zostać pośmiewiskiem całej Polski.
Ale zanim się spotkamy, przeczytajcie proszę dwie książki, to lektura dla Was obowiązkowa. Pierwsza jest o tym co trzeba zrobić, żeby wszyscy czuli się w Koninie dobrze – Charles Montgomery Miasto szczęśliwe. Jak zmienić nasze, życie zmieniając nasze miasta, druga to opis tego co nastanie, gdy nie uda się wprowadzić zaleceń z pierwszej, takie memento mori dla Was – Charlie LeDuff Detroit. Sekcja zwłok Ameryki.
Mam nadzieję, że napisze kiedyś o Was „my”, postarajcie się o to, proszę.
Waldemar Duczmal