II. Mezuza (hebr. מזוזה)
2022/03/16
Pani bibliotekarka przynosi pudełko, które przypomina raczej szkatułkę niż zwykłe pudełko. Otwiera i delikatnie odwija kolejne warstwy papieru. Moim oczom ukazuje się mezuza. Nigdy w życiu nie widziałam mezuzy. Myślę, że w Koninie mało kto widział, choć kiedyś przymocowane były do framug wielu drzwi w mieście.
Patrzę na zapisany fragment pergaminu zastanawiając się, jak wyglądali ludzie, do których odrzwi domu był przybity. Kim był człowiek, którego ręka potrafiła stawiać tak precyzyjne znaki.
Słuchaj, Izraelu! HaSzem Bóg nasz, HaSzem jest Jedyny.
Będziesz miłował HaSzem Boga twego,
z całego serca swego i z całej duszy swojej,
i z całej siły swojej.
Niechaj słowa te, które Ja ci dziś nakazuję,
będą na twoim sercu. Będziesz je wpajał twoim dzieciom
i będziesz o nich mówił, przebywając w swoim domu,
idąc drogą, kładąc się i wstając.
I przywiążesz je jako znak do swojej ręki,
i będą między twoimi oczyma,
i napiszesz je na bramach i na odrzwiach domu twego.
(fragment z Księgi Powtórzonego Prawa 6,4-9)
Na rewersie zwoju umieszczone jest imię Boga שדי, El Szaddaj.
Mezuza, to dwa fragmenty z tekstu Tory, które – zwinięte w rulonik – do zewnętrznej, prawej framugi drzwi przymocowywane są w specjalnych pojemnikach. Osoba wchodząca do domu religijnych Żydów powinna dotknąć fragmentu świętego tekstu dłonią. Ile pobożnych rąk dotknęło tej mezuzy?
W 1972 roku budynek przy ul. 3 Maja 1-3, wówczas Armii Czerwonej, był remontowany. Pan Jan Szatkowski, który mieszkał obok, postanowił porąbać wyrzuconą, starą framugę drzwi. Siekiera odskoczyła od ukrytego w drewnie metalowego przedmiotu. Niewielki pojemnik skrywał rulonik.
– Tata wiedział, że to nie jest zwykła kartka papieru – mówi syn pana Jana, Grzegorz, który przechowywał mezuzę po śmierci ojca. Siedzimy w Sieście. Zamówiliśmy po herbacie. Pan Grzegorz pije pomarańczową. Widzimy się pierwszy raz w życiu. – Mój tata urodził się w 1927 roku. Był zdunem. Mieszkali z rodziną przy ul. Armii Czerwonej 82, w pobliżu kościoła ewangelickiego. Później, po ślubie, zamieszkali z mamą przy Obrońców Westerplatte, obok dworku Zofii Urbanowskiej. W 1968 roku, kiedy miałam 6 lat, przeprowadziliśmy się do domu przy Placu Wolności. Mój tata znał ten plac od wczesnego dzieciństwa. Często tu przybiegał i nie raz zdarzyło się, że dostał od handlujących tu Żydów cukierka. Latem 1972 roku ktoś wymieniał ościeżnice przy kamienicy stojącej na roku Placu Wolności i ówczesnej Armii Czerwonej. Tata przyniósł belkę. Kiedy ją rąbał, wyskoczyła kasetka, a z kasetki mezuza. Dopiero w grudniu zeszłego roku dowiedziałam się, co to jest… Pomogła mi znajoma z pracy, która ma w rodzinie Żyda. Tata powierzył mi ten zwitek, a ja go cały czas miałem w domu. Wujek Edward, który walczył u Andersa, a później został w Anglii, przysłał kiedyś tacie cygara. Przez 50 lat trzymałem ją w pudełku po tych cygarach. Chciałbym, żeby mezuza została w Koninie, dlatego zaniosłem ją do biblioteki [Miejskiej Biblioteki Publicznej przy ul. Dworcowej – MKK]. Ludzie powinni móc ją zobaczyć.
Kasetka, która chroniła pergamin, pękła. Mezuza przetrwała.
Magdalena Krysińska-Kałużna
#Energialudzi #Konin_Tu_płynie_energia