akcja Konin
Miasto dla Obywateli - Obywatele dla Miasta


Nie chcemy miejskiej ziemi usłać billboardami…

2016/03/18


Wyobraźmy sobie miasto X. Włada nim od dwóch kadencji, twardą, wręcz carską (jak twierdzą niektórzy) ręką, Prezydent. W mieście, od zarania dziejów, nikt już nie pamięta, tak naprawdę od kiedy, istnieje Firma. Jej bogactwo jest legendarne, wręcz nie z tego świata. Firma ma kilka filii w X. Sporo w całej Polsce. Wszystkie filie zajmują się tym samym – sprzedawaniem kitu. Szefowie każdej z nich często bywają na miejskich imprezach zapraszani przez Prezydenta. Prezydent także bywa w siedzibach poszczególnych filii na różnych imprezach. I takie kontakty, bywanie, niestety zobowiązują.

Szef filii M postanowił, na okrągłą rocznicę istnienia krajowego oddziału firmy, postawić 12-metrowy billboard, przypominający wszystkim o wartościach jakimi kierowała się jego Firma przez te wszystkie lata. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby postawił billboard na terenie swojej filii. On jednak postanowił przyciągnąć do swojego produktu także tych, którzy już dawno z kitowania okien zrezygnowali. Miał tylko jeden problem – teren przed jego filią był już fantastycznie ( w jego mniemaniu) zagospodarowany i obawiał się, że nikt nie zwróci uwagi na nowy billboard. Na szczęście dobrze znał Prezydenta, więc szybko zwrócił się do niego po prośbie. Prezydent tak bardzo zapalił się do tego pomysłu, że nie konsultował tego z Radą Miasta, tylko w te pędy podpisał z szefem filii M umowę na oddanie nieużytków przy byłym hotelu. Poprosił tylko o skrócenie billboardu o 1,5 metra. Żydowskim targiem umowę szybko zaklepano. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że szef filii M, poza Prezydentem, porozmawiał ze wszystkimi, w jego mniemaniu zainteresowanymi – władzami swojej Firmy i wszystkimi (podobno) firmie życzliwymi. A później przedstawiono pomysł przepięknego billboardu tym, których zawsze informuje się na końcu (chyba, że wybory w zanadrzu), czyli mieszkańcom. Zdziwienie pomysłodawców było wielkie, nie spodziewali się takiej reakcji. Obruszyli się nie tylko klienci zaopatrujący się w kit w innych, niekiedy nawet starszych firmach, nie tylko ludzie kitu nieużywający, ale nawet oddani od lat Firmie klienci, którzy stwierdzili, że wartości reprezentowane przez Firmę noszą w sercu, a nie życzą ich sobie na billboardach. I że jej produktów będą używali bez względu na formę reklamy, bo do Firmy przekonali ich już dawno dziadkowie i rodzice. Wszyscy spotkali się ze zdecydowanym oporem Prezydenta i szefa filii M, którzy nie zauważyli, że protesty nie dotyczą jakości produktów Firmy, ale zaśmiecaniem powierzchni miasta niepotrzebnymi obiektami budowlanymi i brakiem prób włączenia wszystkich w decydowanie o tej przestrzeni. Ciężko im także zrozumieć, że billboard może się nie podobać, o oddaniu Firmie działki miejskiej nawet nie wspominając. Nie chcemy miejskiej ziemi usłać billboardami  – tłumaczył się szef filii M, a przy okazji zwolennikom innego kitu wytknął, że są ludźmi złymi. Bo nie kupują u niego?

Billboard stanie. Może nawet się przyda. Np. do wyznaczania sobie miejsc spotkań spotkajmy się pod tym wielgachnym billboardem, albo  do wiązania psów przez klientów pobliskich sklepów. Billboard stanie, ale pozostanie niesmak. Niesmak związany z decyzjami podejmowanymi za wyborców przez osobę, którą wybrali, żeby w ich imieniu zarządzała miastem. Nie władała, tylko zarządzała. Na referendum odwoławcze takiej „amunicji” może nie wystarczyć, ale pewne jest, że Firma swoim pomysłem przyczyniła się do całkowitego upadku autorytetu Prezydenta.

Wszelkie podobieństwa zdarzeń i postaci są zupełnie przypadkowe i jeśli ktoś rozpoznaje w nich siebie i swoje działania, to jego problem.
Wszystkich zainteresowanych podobną promocją odsyłam do Urzędu Miasta X. Wolnych skwerów znajdzie się jeszcze sporo. 

Waldemar Duczmal

 

2015 :: Stowarzyszenie Akcja Konin - Miasto dla Obywateli - Obywatele dla Miasta

Modernizacja strony www finansowana przez Fundację im. Stefana Batorego w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG